W swojej pracy wielokrotnie spotkałam się ze zdziwieniem pacjentów (na szczęście pozytywnym), że jadłospis skomponowany przez dietetyka, może być nie tylko smaczny, ale przede wszystkim zawierający “normalne”, ogólnodostępne produkty. 

Do tego wykorzystane w sposób, który zapobiega ich marnowaniu, bo np. w diecie uwzględniono tylko pół puszki tuńczyka czy pół kubka serka wiejskiego. Wszystkich pacjentów wyczulam też, że warzywa wyjadamy do zera. To znaczy, że jeśli mają zostać dwie rzodkiewki czy pół pomidora, zjadamy, nie wyrzucamy 🙂

Oczywiście w trakcie współpracy pamiętam o indywidualnych potrzebach, współistniejących chorobach, aktywności fizycznej. Dlatego pobierzcie plik z przykładowym jadłospisem na 4 dni. Zobaczcie, jak pracuję, jak wygląda skomponowane przeze mnie menu 🙂

MENU DO POBRANIA ↓↓↓

Darmowa dieta 1800 kcal

Wracamy do tematu superfoods. Poprzednio porównywałam żurawinę i owoce goji, dziś na ringu stanie natka pietruszki vs spirulina. Który team reprezentujecie? 🙂

 NATKA PIETRUSZKISPIRULINA
Właściwości antyoksydacyjne++
Działanie moczopędne, antybakteryjne i dezynfekujące++
Właściwości odświeżające (neutralizuje przykry zapach z ust)+
Chroni przed rozwojem nowotworów, wspomaga pracę wątroby, układu krwionośnego i poprawia kondycję skóry++
Kcal w 100 g suszonego produktu302 kcal347 kcal
Błonnik w 100 g suszonego produktu28 g5,1 g
Dawkowaniebrak danych 5-10 g/dobę
Zastosowanie przyprawa, środek aromatyzujący, dodatek do soków i koktajli, składnik koktajli, dodatek do zup i sałatek, barwnik spożywczy
Cena za kg25 – 30 zł (suszona)
2 zł (pęczek)
55 – 120 zł (proszek)

Jak widać, w kwestii zastosowania i właściwości, natka pietruszki vs spirulina są na równi. Każdy z nas może wybrać lub stosować oba produkty jednocześnie.

Oczywiście, zwłaszcza w kwestii spiruliny, zwracając uwagę na jej ilość, bowiem w nadmiarze może bóle brzucha, wymioty, przyspieszone bicie serca, a w przypadku zanieczyszczonej spiruliny, uszkodzenie wątroby.
Zatem, jak zawsze, wszystko z głową i w odpowiednich ilościach 🙂

Domowa granola to idealne rozwiązanie dla osób, które uwielbiają, kiedy chrupie im w buzi. Potrzeba chrupania sprawia, że na zakupach sięgają po musli, których składy, niestety, często pozostawiają wiele do życzenia. Zawierają (niepotrzebny) dodany biały cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, olej palmowy, sztuczne aromaty i barwniki. A wystarczy w domowych zapasach wygrzebać dowolne naturalne płatki, orzechy, suszone owoce i miód.

Domowa granola, a właściwie jej przygotowanie, zajmuje niespełna 30 minut. Wystarczy posiekać orzechy, pokroić suszone owoce, wszystko dokładnie wymieszać i wstawić do piekarnika (160 st.) na 15 – 20 minut. Co chwilę musimy przemieszać zawartość blaszki, żeby składniki równomiernie się podpiekły.

Na dobrą sprawę do domowej granoli możecie użyć dowolnych składników. Jako baza mogą to być płatki owsiane, jaglane, żytnie, gryczane, ryżowe albo wszystkich po trochu. Chrupkości nadadzą orzechy – laskowe, włoskie, nerkowce, pistacje a wzmocnią ją nasiona słonecznika i pestki dyni. Do tego wiórki kokosowe, siemię lniane i nasiona chia. Słodyczy doda suszona żurawina, śliwki, morele, rodzynki, owoce goji, a spoiwem będzie miód, syrop klonowy lub z daktyli. Do wyboru do koloru 🙂

Przepis na moją domową granolę
– szklanka płatków owsianych
– 4 łyżki orzechów laskowych
– 2 łyżki orzechów nerkowca
– 2 łyżki nasion słonecznika
– łyżka nasiona chia
– 8 suszonych moreli
– 4 śliwki suszone
– 2 łyżki miodu
– 0,5 łyżeczki cynamonu
– 0,5 łyżeczki imbiru w proszku
– szczypta gałki muszkatołowej

Tak, jak wspominałam, składniki i ich proporcje możecie dowolnie mieszać.
SMACZNEGO! 🙂

Określenie superfoods bez wątpienia na stałe zagościło w słowniku każdego dietetyka i osób interesujących się zdrowym odżywianiem. Co oznacza? Oznacza żywność o określonym zdrowotnym zastosowaniu.

Szukając produktów, które w szczególny sposób wpływają i poprawiają nasz stan zdrowia, skupiliśmy się na tych zagranicznych – nasiona chia, spirulina czy amarantus.

W całym tym dietetycznym szale zapomnieliśmy o rodzimych, polskich, do tego tańszych odpowiednikach, o równie prozdrowotnych właściwościach. Dlatego porównam kilka z nich. Na pierwszy ogień – żurawina vs jagody goji.

 ŻURAWINAOWOCE GOJI
Właściwości bakteriobójcze
i antyoksydacyjne
++
Obniża poziom glikemii++
Poprawia profil lipidowy++
Źródło wapnia, żelaza, cynku, fosforu i magnezu++
Kcal w 100 g suszonego owocu332 kcal370 kcal
Błonnik w 100 g suszonego owocu5,7 g10 g
Zastosowaniedżemy, kisiele, nalewki, syropy, galaretki, dodatek do owsianek i jogurtówdodatek do owsianek, jogurtów i koktajli, soki, musy owocowe 
Cena za kg suszonego owocu20 – 25 zł45 – 50 zł

Jak widać, jeśli chodzi o właściwości prozdrowotne, zdecydowanie więcej łączy niż dzieli oba produkty. Nasuwa się zatem tylko jedno pytanie, po co przepłacać? 🙂 Ale niech każdy zdecyduje sam.

Problem z utrzymaniem właściwej masy ciała spędza sen z powiek niejednemu z nas. I w momencie, kiedy borykamy się z nadwagą lub otyłością, albo wręcz odwrotnie, z niedowagą, obawy są jak najbardziej zasadne. I absolutnie nie chodzi tu tylko o aspekt czysto wizualny – oponka i boczki lub wystające żebra, ale zdecydowanie o zdrowie. Bo zarówno za dużo kilogramów, jak i za mało może niekorzystnie wpływać, a nawet wpływa, na stan naszego zdrowia.

Chciałabym tu poruszyć bardzo ważną kwestię. Bo niemal 100% pacjentów, z którymi współpracuję, na którymś etapie odchudzania doświadcza danej sytuacji czyli braku zmiany masy ciała. I tu pojawia się pytanie – dlaczego nie chudnę, a czasami wręcz tyję, skoro trzymam dietę i ćwiczę? No właśnie, dlaczego? Na wstępie musimy sobie uświadomić, że nasz organizm to bardzo skomplikowana, złożona z wielu elementów i układów maszyna. I cudowną sprawą byłoby zaprogramowanie jej na utratę kilograma tkanki tłuszczowej na tydzień. Ale niestety, albo stety, tak to nie działa. Bo utrata masy ciała zależy nie tylko od zmian w sposobie żywienia i wprowadzenia aktywności fizycznej. Sen, stres, współistniejące choroby, przyjmowane leki, stan fizjologiczny – to wszystko przyczynia się do utraty nadprogramowych kilogramów.

Jak mantrę powtarzam, że codziennie ważenie się, a już nie daj ważenie kilka razy w ciągu dnia, to zły pomysł. Przyniesie więcej szkody niż korzyści. Bo jak wiemy, masa ciała zmienia się w ciągu dnia tysiąc pięćset sto dziewięćset razy! Więc po co robić sobie źle? Sobie i głowie? Owszem, monitorujmy zmiany, ale w zupełności wystarczy pomiar raz w tygodniu. Do tego obserwacja zmian sylwetki i ubrań, które z tygodnia na tydzień będą się luzowały 

Ale do brzegu. Co właściwie powoduje brak zmian masy ciała lub chwilowe jej zwiększanie?

1. Energetyczność diety – zarówno za dużo, jak i za mało kcal nie przyniesie oczekiwanych efektów, bo za dużo = odkładanie tkanki tłuszczowej, za mało = obrona organizmu przed wykorzystaniem zapasów energii zgromadzonych w tkance tłuszczowej. Obliczając całkowitą przemianę materii, na początek “utnijmy” 300-400 kcal. Taki deficyt powinien mobilizować organizm do redukcji zapasów.

2. Zalegająca treść pokarmowa – powolne przesuwanie treści pokarmowej, a co za tym idzie, rzadsze wypróżnienia będą wpływały na wynik na wadze. 

3. Nawodnienie – i tu, podobnie jak w przypadku energetyczności diety, zarówno za mało, jak i za dużo wypijanych płynów, może powodować zatrzymywanie wody w organizmie. W efekcie – masa do góry lub bez zmian. Warto w tym miejscu przypomnieć, że na zatrzymywanie wody będzie wpływać nadmiar soli w diecie.

4. Aktywność fizyczna – nadmierna lub jej brak. Tu musimy pamiętać o właściwym dostosowaniu kcal diety, bo osoby trenujące 7 dni w tygodniu a osoby ograniczające się do wstania z kanapy, będą miały zdecydowanie różną kcal diety, mimo, że jedni i drudzy dążą do zredukowania tkanki tłuszczowej. Pamiętajmy też, że intensywne ćwiczenia siłowe będą powodowały puchnięcie mięśni, więc znów masa ciała do góry.

5. Stres, problemy z gospodarką hormonalną, nadmiernie skupianie się na odchudzaniu – te elementy często prowadzą do tzw. “zablokowania” organizmu i braku oczekiwanych efektów. Pociąga to za sobą frustrację, a przy niskokalorycznych dietach, objadanie i błędne koło się zamyka.

Podejmując próbę odchudzania, róbmy to mądrze. Bez głodówek, we własnym tempie, dając sobie czas na wprowadzenie zmian, jednocześnie pozwalając na popełnianie błędów i wyciąganie z nich wniosków. Nie chodzi o to, żeby stać się zakładnikiem niesmacznych diet, ale żeby nauczyć się zdrowo odżywiać, słuchać potrzeb swojego organizmu i czerpać ogrom przyjemności z gotowania i jedzenia. I wtedy nadprogramowe kilogramy staną się przeszłością, a słowa “CO SE SCHUDNĘ, TO SE PRZYTYJĘ” nie będą miały odzwierciedlenia w rzeczywistości 🙂

Podejmując temat superfood, skupiłam się na egzotycznych, mało komu znanych produktach, zupełnie ignorując nasze rodzime specjały. Pisząc kolejny artykuł zamierzam naprawić poczynione faux pas i tym razem biorę pod lupę kit pszczeli. Nazwa może nie wywołuje pozytywnych skojarzeń, ale to naprawdę wartościowy produkt. Czytając dalej, dowiecie się dlaczego.

Czym jest propolis?

Jak sama nazwa wskazuje, kit pszczeli, określany również mianem propolisu, to lepka, żywicza substancja, która powstaje ze zbieranych przez pszczoły żywic roślinnych. Wykorzystują ją do uszczelniania ścian uli i ich dezynfekcji. Tak, dezynfekcji. A to za sprawą właściwości bakteriobójczych, jakie wykazuje propolis. Produkt ten charakteryzuje się zielonkawą lub brunatną barwą.

Skład propolisu przedstawia się następująco: od 50% do nawet 80% stanowią żywice, 10% – 40% to woski, 5% do 10 % to olejki eteryczne. W mniejszych ilościach w skład kitu pszczelego wchodzą pyłki kwiatowe, garbniki, aromaty, flawonoidy.

Z dietetycznego punktu widzenia, propolis to wartościowy produkt pod względem zawartości składników mineralnych i witamin. Dostarcza bowiem witamin z grupy B, witaminy A, C i E (antyoksydanty). Stanowi źródło manganu, krzemu, cynku i żelaza.

Właściwości i zastosowanie kitu pszczelego

Tak jak wcześniej wspomniałam propolis ceni się przede wszystkim ze względu na swoje właściwości bakteriobójcze (unicestwia bakterie Gramm dodatnie, m.in. gronkowce, paciorkowce, laseczki tężca czy prątki gruźlicy), przeciwgrzybicze i antywirusowe. Stąd też szerokie jego zastosowanie w przemyśle farmaceutycznym. Wykorzystuje się go do produkcji leków i maści, ale także roztworów na bazie alkoholu, likierów i nalewek. Dzięki właściwościom nawilżającym i wygładzającym skórę znalazł też zastosowanie w kosmetologii. Wykorzystywany jest do produkcji takich preparatów, jak: maski, balsamy, kremy, toniki czy pasty do zębów. Jest składnikiem niektórych kosmetyków kolorowych, np. pomadek.

Właściwości propolisu znajdują zastosowanie przy leczeniu różnego rodzaju zapaleń, np. dziąseł, nadżerek czy aft w obrębie jamy ustnej. Roztwór propolisu przyspiesza gojenie się ran, uszkodzeń skóry i błon śluzowych. Stosowany jest u kobiet skarżących się na dolegliwości związane z zakażeniem błony śluzowej pochwy i szyjki macicy. Wykazuje korzystne działanie przy zapaleniu pęcherza moczowego, cewki moczowej oraz nieżytach jelit. Ponadto wzmaga wydzielanie żółci i uczestniczy w procesach regeneracji wątroby.

Należy jednak pamiętać, że mimo wielu prozdrowotnych właściwości, propolis jest silnym alergenem i może wchodzić w reakcje krzyżowe. Najczęściej jednak dochodzi do wystąpienia wyprysku kontaktowego na skutek miejscowego stosowania propolisu.

Propolis – cenny ($$$) produkt

Kit pszczeli można kupić w formie przypominającej granulat lub sproszkowany. Cena jednostkowa wynosi 200 – 250 zł za kilogram. 20 ml buteleczka kropli z propolisu to koszt ok. 20 zł. Nalewkę można w prosty sposób przygotować samemu. Wystarczy 100 g rozdrobnionego propolisu, 700 ml spirytusu i 300 ml wody. Składniki należy dokładnie wymieszać i pozostawić na 10 dni w ciemnym miejscu, codziennie mieszając przez potrząsanie. Po tym czasie płyn zlać znad osadu do ciemnej szklanej butelki i domowa nalewka na potrzeby kuracji gotowa 😊

Teff – bezglutenowe źródło minerałów

Ziarna teffu wielkością przypominają ziarenka maku. Przyjmują barwę od białej, jasno żółtej, przez czerwoną, aż po czarną. W czasie gotowania nie wydzielają charakterystycznej woni. W zależności od koloru ziarna, wykazują nieco odmienny smak. Ziarna białe i jasno żółte mają dominujący, kasztanowy smak, czerwone i czarne zaś są nieco łagodniejsze, orzechowe.

Teff uznawany jest za superfood, ponieważ jest zbożem bezglutenowym. Stanowi alternatywę dla innych zbóż i jest ceniony wśród osób cierpiących na celiakię, alergię i nietolerancję glutenu.

Teff ceni się również ze względu na wysoką zawartość składników mineralnych i witamin. Zawiera sporą dawkę kwasu foliowego, niezbędnego do prawidłowego rozwoju cewy nerwowej u płodu. Więcej tego składnika znajdziemy, np.  chlebie na zakwasie wyprodukowanym na bazie mąki teffu, niż w samym ziarnie, a to za sprawą fermentacji mlekowej, podczas której zwiększa się zawartość kwasu foliowego i witamin z grupy B w pieczywie.

Wysoka zawartość żelaza w ziarnach teffu chroni przed rozwojem niedokrwistości, wapnia przed osteoporozą i zaburzeniami funkcjonowania układu krążenia, a magnezu zapewnia właściwą kurczliwość mięśni.

Miłka abisyńska, w porównaniu z tradycyjnymi zbożami, wykazuje relatywnie wysoką zawartość takich aminokwasów egzogennych, jak lizyna i metionina, które uczestniczą w produkcji hormonów i przeciwciał oraz regeneracji organizmu, a także redukcji tłuszczu i produkcji kolagenu.

Teff to także źródło błonnika pokarmowego, który sprzyja utrzymaniu właściwej masy ciała, dając uczucie sytości. Chroni również jelita przed rozwojem komórek nowotworowych – jest swego rodzaju miotełką, która usuwa z nich to, co dla organizmu zbędne.

Cena i zastosowanie teffu

Miłkę abisyńską można kupić nieprzetworzoną, w postaci ziarenek lub zmieloną w formie mąki i płatków. Mąka idealnie nadaje się do wypieku pieczywa i ciast, a płatki jako dodatek do jogurtów, koktajli lub jako zagęstnik, np. do zupy. Na bazie fermentowanego teffu produkuje się napoje alkoholowe, m.in. piwo.

Cena kilograma ziaren teffu to koszt ok. 18 – 20 zł. 400 g paczkę płatków można kupić już od 10 zł, natomiast opakowanie mąki (400 g) za 10 – 15 zł.

Teff poleca się nie tylko ze względu na swą bezglutenowość, ale również dlatego, że gotuje się znacznie szybciej (10 – 20 min.) niż ryż brązowy (40 – 60 min.) czy sorgo (30 – 40 min.).

Najbardziej powszechnym produktem wytwarzanym przez lokalnych mieszkańców Etiopii, jest injera – naleśniko – chlebek z teffu. Przepis zawiera tylko kilka składników, bez zbędnych konserwantów i polepszaczy 🙂

Przepis na injerę:

Składniki:
– 700 g teffu
– 1500 ml ciepłej wody
– 2 łyżki całych ziaren teffu
– 2 łyżki drożdży piekarskich
– szczypta soli

Drożdże rozpuścić w wodzie. Mąkę, ziarna teffu i sól wymieszać, następnie połączyć wszystkie składniki. Mieszać do uzyskania gładkiego ciasta. Naczynie z ciastem przykryć ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na 2 – 3 godziny w ciepłym miejscu. Po tym czasie odlać płyn, który wydzielił się z ciasta, ponownie wymieszać i odstawić na kolejne 30 minut. Na rozgrzanej patelni, bez dodatku tłuszczu, smażyć placki. Co ważne, smażyć je tylko z jednej strony, bez przewracania ciasta. Studzić na lnianych ściereczkach.

admin6487

Kolejnym superfudem, który bez wątpienia zasługuje na takie miano, jest lucuma. A dokładniej Pouteria lucuma, roślina naturalnie występująca na terenach Południowej Ameryki, szczególnie w rejonach Ekwadoru, Kolumbii i Chile. Swoją drogą, zdecydowana większość wartościowych pod względem odżywczym produktów, a jednocześnie mało znanych, choć wykorzystywanych przez człowieka od wieków, pochodzi właśnie z obszarów południowoamerykańskich.

Lucuma – super dawka węglowodanów złożonych

Ale wracając do lucumy – czym zasłużyła sobie na miano super? Ano tym, że jest doskonałym źródłem węglowodanów złożonych, które stanowią niemal połowę jej składu. Dodatkowo zawiera witaminy z grupy B – B1, B2, B5 oraz witaminę C. Dostarcza znacznych ilość błonnika – 21,6 g/100 g produktu oraz żelazacynkuwapnia i fosforu.

Lucuma to owoc o włóknistym, żółtym miąższu. W smaku przypomina połączenie syropu klonowego i słodkich ziemniaków. Jest idealną alternatywą dla cukru i słodzików, nie tylko ze względu na słodki smak, ale również niski indeks glikemiczny. Dzięki temu zyskuje uznanie, zarówno wśród diabetyków, jak i osób redukujących masę ciała.

Prozdrowotne właściwości lucumy

Owoc lucumy to bardzo wartościowy produkt. Posiada szereg właściwości korzystnie wpływających na zdrowie:

– wykazuje działanie antyoksydacyjne – przyczynia się do zmniejszenia stresu oksydacyjnego poprzez unieszkodliwianie wolnych rodników, a co za tym idzie spowolnia procesy starzenia

– reguluje pracę przewodu pokarmowego – wysoka zawartość błonnika usprawnia perystaltykę jelit i wypróżnienia; zapewnia również uczucie sytości

– korzystnie wpływa na strukturę kości – jest źródłem wapnia i stanowi dobrą alternatywę dla osób niespożywających nabiału

– zapobiega anemii – zawiera bowiem żelazo, którego niedobór jest szczególnie niebezpieczny u kobiet w ciąży

– wspomaga prawidłowe funkcjonowanie tarczycy – dostarcza cynku, który jest niezbędny do przemiany tyroksyny w aktywny hormon – trójjodotyroninę

– jest źródłem beta-karotenu – prowitaminy A, z której w organizmie powstaje aktywna forma witaminy A – retinol. Zapewnia on nie tylko prawidłowe widzenie.  Ma korzystny wpływ również na stan skóry i funkcjonowanie układu immunologicznego

– poprawia funkcjonowanie układu nerwowego – dzięki wysokiej zawartości magnezu i witamin z grupy B, lucuma wpływa na prawidłową kurczliwość mięśni i przewodnictwo nerwowe

– wykazuje działanie hipotensyjne – zawarty w lucumie potas korzystnie wpływa na regulację ciśnienia krwi

– może być stosowana przez osoby cierpiące na cukrzycę i insulinooporność – pomimo słodkiego smaku, zawiera węglowodany o niskim indeksie glikemicznym, a co za tym idzie nie wywołuje gwałtownych zmian glikemii.

Dostępność, cena i zastosowanie lucumy

W naszym kraju świeże owoce lucumy nie są dostępne. Można je kupić w formie sproszkowanej lub granulatu. 200 g opakowanie to koszt od 20 do 35 zł.

Lucuma w proszku pełni rolę naturalnego słodzika. Wykorzystuje się ją przy produkcji wyrobów cukierniczych, piekarniczych, słodyczy. Można ją dodawać do deserów, lodów, koktajli czy sałatek owocowych.

Doczekaliśmy czasów, w których sklepowe półki uginają się od różnych, różniastych, często wręcz dziwnych produktów. Każdy znajdzie coś dla siebie. Coś, co zadowoli kubki smakowe i nie uszczupli zbytnio domowego budżetu. Wszyscy ci, którzy szczególnie zwracają uwagę na to, co jedzą, lubią próbować nowości i eksperymentują w kuchni, z pewnością słyszeli o terminie superfoods. W najbliższym czasie właśnie produkty określane tym mianem będę brać pod lupę. Sprawdzę, czym zasłużyły na uznanie ich za „super” i czy warto w nie zainwestować.

łowem wstępu, czym są superfoods? Superfoods to po prostu super żywność. Produkty charakteryzujące się wysoką zawartością składników mineralnych i witamin, związków biologicznie aktywnych i antyoksydantów. Dodatkowo posiadają niebanalny smak i aromat. Mówiąc superfoods mamy na myśli przede wszystkim warzywa, owoce, przyprawy, oleje i miody.

Czym jest camu camu i dlaczego jest super?

Pierwszym super produktem, któremu się przyjrzę, będzie camu camu. Nazwa, która zdecydowanej większości mówi niewiele, a charakteryzuje drzewo Myrciaria dubia, rosnące na terenie Amazonii, głównie Peru. Wydaje kuliste, czerwono – fioletowe owoce wielkości cytryny, o lśniącej, gładkiej powierzchni. Owoc camu camu ma kwaśny w smaku miąższ. Wyciśnięty z niego sok ma barwę delikatnie różową i podobno, niepowtarzalny aromat.

Cechą, która sprawia, że camu camu zalicza się do superfoods, jest duża zawartość witaminy C. W 100 g tego owocu znajduje się jej aż 2700 mg. Dla porównania, 100 g owocu dzikiej róży dostarcza jej 2000 mg, tyle samo aceroli – 1700 mg, a pomarańczy, zaledwie 50 mg. Poza witaminą C, camu camu dostarcza także wapnia i fosforu, potasu i żelaza. Zawiera też witaminy z grupy B – B1, B2 i B3.

Jak camu camu wpływa na organizm?

Camu camu, dzięki dużej dawce kwasu askorbinowego, w sposób szczególny wspomaga pracę układu odpornościowego. Posiada właściwości przeciwwirusowe, chroni przed zachorowaniem na przeziębienie czy grypę. Ponadto przeciwdziała zachorowaniu na astmę, choroby zatok, płuc i oskrzeli. Witamina C to również naturalny antyoksydant. Chroni komórki przed utlenianiem, ma właściwości antymutagenne – zapobiega zmianom na poziomie DNA, a tym samym zmniejsza ryzyko rozwoju komórek nowotworowych. Wspomaga pracę wątroby, która jest największym narządem odtruwającym, a zatem szczególnie narażonym na dysfunkcję. Ponadto korzystnie wpływa na narząd wzroku, chroniąc oczy przed rozwojem jaskry. Wspomaga pracę układu sercowo – naczyniowego, przyspiesza proces gojenia ran, ma działanie antymiażdżycowe. Ze stosowania camu camu wynika jeszcze jedna ważna rzecz – ochrona układu nerwowego przed degeneracją i chorobami zwyrodnieniowymi, takimi jak choroba Parkinsona. Jego stosowanie zmniejsza odczucie zmęczenia umysłowego i fizycznego, poprawia pamięć i koncentrację.

Z punktu widzenia kobiet, camu camu to doskonały produkt, który opóźnia procesy starzenia organizmu. Zawarta w nim witamina C, uczestniczy bowiem w tworzeniu kolagenu, który pozwala zachować nie tylko elastyczność i gładkość skóry, ale również wzmacnia kondycję włosów i paznokci.

Czy warto zainwestować w camu camu?

Camu camu można kupić przede wszystkim w postaci sproszkowanej, a także tabletek, pulpy owocowej i w formie ekstraktu. Wykorzystywane jest jako dodatek do koktajli, soków, ciast, lodów, sorbetów, nadając im kwaskowaty, orzeźwiający smak. Jako silny przeciwutleniacz znajduje zastosowanie również w produkcji kosmetyków i środków czystości.

Bezpieczna dawka camu camu w sproszkowanej postaci to 1 łyżeczka (2 – 3 g) na dobę.
W formie kapsułek: 1 – 2 dziennie.

Cena 150 g torebki sproszkowanego camu camu waha się w granicach od 28 do 60 zł.
Pudełko zawierające 150 kapsułek to koszt ok. 80 zł.

Czy warto w nie zainwestować? Biorąc pod uwagę, że zapotrzebowanie dla dorosłego, zdrowego człowieka na witaminę C wynosi 1 mg/kg masy ciała, chyba nie ma takiej potrzeby. Do wyboru mamy bowiem mnóstwo innych, a przede wszystkim świeżych i sezonowych produktów, które to zapotrzebowanie pokryją. Dla przykładu:

100 g czarnej porzeczki = 228 mg witaminy C,
100 g natki pietruszki = 177 mg witaminy C,
100 g czerwonej surowej papryki = 114 mg,
100 g truskawek = 59 mg witaminy C
100 g białej kapusty = 39 mg witaminy C
Jeśli miałabym zainwestować w proszek z owoców camu camu, to tylko z czystej ciekawości i tylko po to, żeby spróbować, jak smakuje i komponuje się z potrawami. Zdecydowanie jako podstawowe źródło witaminy C wybieram sezonowe warzywa i owoce 😊

Copyright © 2020 odWAŻ się! - Poradnia dietetyczna | powered by getknow